Małe węgierskie miasto Eger znajduje się około 130 km na wschód od Budapesztu, między Górami Bukowymi a pasmem Mátra. Całkiem łatwo sie tam dostać ze stolicy autobusami Valánbusz czy też pociągami.
Miasto jest urokliwe. Oferuje wiele do zobaczenia, m.in. ruiny zamku z XIII w., 40-metrowy minaret z czasów panowania tureckiego, na który można wejść (Nie polecam tego doświadczenia turystom z klaustrofobią) i kościoły z monumentalną bazyliką św. Jana na czele. W regionie produkuje się słynne czerwone wino egri bikavér (egerska bycza krew). Na zachodnich obrzeżach miasta znajduje się Dolina Pięknej Pani, czyli miejsce, gdzie skupione są wydrążone w tufowych skałach piwniczki pełne beczek i butelek wina. W wielu piwniczkach można degustować i kupować lokalne trunki.
Eger jest licznie odwiedzany przez Polaków. W małym obiekcie noclegowym, w którym spaliśmy, słychać było nasz ojczysty język, na ulicach i w restauracjach - podobnie. Niby byliśmy za granicą, a czuliśmy się jak w domu. Gospodarze pensjonatu byli dla nas nadzwyczaj gościnni. Służyli pomocą także przy planowaniu zwiedzania okolicy. W rozmowach pojawiały się też liczne nawiązania do Polski i Polaków.
Album z podróży
wtorek, 19 kwietnia 2016
wtorek, 8 marca 2016
Budapeszt
Minęlo ponad pół roku od wakacji spędzonych na Węgrzech. Chyba już czas opublikować jakieś zdjęcia z wyjazdu...
Przez kilka poprzednich lat odwiedzałam kraje zachodnioeuropejskie. W ubiegłym roku dla odmiany zaproponowałam wyjazd do kraju w środkowej części kontynentu, a partner na to przystał. Niestety, miałam narzucony termin wakacji. Dalszą/dłuższą podróż mogłam zaplanować tylko na lipiec; zwiedzaniu towarzyszyły więc niemiłosierne upały.
Na Węgrzech spędziliśmy tydzień, z czego 3-4 dni w Budapeszcie. Zwiedzanie zaczęliśmy od Budy, czyli tej starszej, prawobrzeżnej części miasta. Pierszego wieczoru udaliśmy się na Górę Gellérta, skąd rozciągają się piękne widoki na miasto. Następnego dnia poszliśmy na Górę Zamkową i starówkę.
Kolejny dzień minął na zwiedzaniu Pesztu - nowszej, lewobrzeżnej części miasta. Główną atrakcją był dla nas gmach Parlamentu. Warto zobaczyć jego wnętrze.
Oprócz chodzenia od zabytku do zabytku w Budapeszcie warto znaleźć czas na relaks w basenach termalnych, z których miasto, jak i cały kraj, słynie. My odwiedziliśmy termy Rudas oraz Palatinus. Zdecydowanie polecam te pierwsze, gdzie można między innymi posiedzieć w niezwykłej łaźni tureckiej pochodzącej z XVI wieku.
Stolica Węgier urzeka swą architekturą i malowniczym położeniem nad Dunajem. Ceny noclegów, posiłków i biletów są przystępne, choć np. restauracje trzeba rozsądnie wybierać. W najbardziej turystycznych miejscach można solidnie przepłacić.
Przez kilka poprzednich lat odwiedzałam kraje zachodnioeuropejskie. W ubiegłym roku dla odmiany zaproponowałam wyjazd do kraju w środkowej części kontynentu, a partner na to przystał. Niestety, miałam narzucony termin wakacji. Dalszą/dłuższą podróż mogłam zaplanować tylko na lipiec; zwiedzaniu towarzyszyły więc niemiłosierne upały.
Na Węgrzech spędziliśmy tydzień, z czego 3-4 dni w Budapeszcie. Zwiedzanie zaczęliśmy od Budy, czyli tej starszej, prawobrzeżnej części miasta. Pierszego wieczoru udaliśmy się na Górę Gellérta, skąd rozciągają się piękne widoki na miasto. Następnego dnia poszliśmy na Górę Zamkową i starówkę.
Widok z Góry Gellérta |
Góra Gellérta, a u jej podnóża termy Rudas |
Statua Gellérta |
Zamek |
Widok z Góry Zamkowej |
Widok z Góry Zamkowej |
Kościół Macieja |
Front kościoła Macieja i pomnik Trójcy Świętej |
Baszta Rybacka |
Baszta Rybacka |
Pomnik króla Stefana Świętego znajdujący się przy Baszcie Rybackiej |
Widok z Baszty Rybackiej na Dunaj i Parlament znajdujący sie po drugiej stronie rzeki |
Kolejny dzień minął na zwiedzaniu Pesztu - nowszej, lewobrzeżnej części miasta. Główną atrakcją był dla nas gmach Parlamentu. Warto zobaczyć jego wnętrze.
Parlament |
Maszerujący przed Parlamentem żołnierze; w tle widać budynek Muzeum Etnograficznego |
Wnętrze gmachu Parlamentu |
Sala obrad w Parlamencie |
Bazylika św. Stefana |
Wielka Synagoga |
Wnętrze Wilkiej Synagogii |
Drzewo Pamięci (pomnik ofiar Holocaustu) |
Oprócz chodzenia od zabytku do zabytku w Budapeszcie warto znaleźć czas na relaks w basenach termalnych, z których miasto, jak i cały kraj, słynie. My odwiedziliśmy termy Rudas oraz Palatinus. Zdecydowanie polecam te pierwsze, gdzie można między innymi posiedzieć w niezwykłej łaźni tureckiej pochodzącej z XVI wieku.
Stolica Węgier urzeka swą architekturą i malowniczym położeniem nad Dunajem. Ceny noclegów, posiłków i biletów są przystępne, choć np. restauracje trzeba rozsądnie wybierać. W najbardziej turystycznych miejscach można solidnie przepłacić.
sobota, 11 lipca 2015
Czerniejewo i okolice (Wielkopolska)
Prawie od dwóch tygodni jestem w rodzinnych stronach w Wielkopolsce. Pogoda nie zawsze rozpieszcza, ale dziś była idealna, żeby wybrać się na wycieczkę rowerową. Największą miejscowością na mojej trasie było Czerniejewo - małe miasto położone pomiędzy Gnieznem a Wrześnią. Czerniejewo znane jest w okolicy ze znajdującego się tam XVIII-wiecznego założenia pałacowego z przyległym parkiem.
Moja trasa wiodła dziś głównie przez pola i lasy. Otaczały mnie piękne polskie krajobrazy. W lesie koło wsi Leśniewo zatrzymałam się przy pomniku upamiętniającym śmierć hrabiego Witolda Skórzewskiego podczas polowania w 1912 roku.
Z wycieczki wróciłam z kilkoma kilogramami czereśni z przydrożnych drzew. Sama nie mogłam owoców dosięgnąć, ale panowie, którzy przejeżdżali obok samochodem, zatrzymali się i bezinteresownie dla mnie ich narwali, wchodząc na drzewa. Zatrzymałam się, żeby trochę sobie podjeść, a skończyło się na tym, że wracałam do domu z dwoma siatkami przepysznych czereśni. :D
Moja trasa wiodła dziś głównie przez pola i lasy. Otaczały mnie piękne polskie krajobrazy. W lesie koło wsi Leśniewo zatrzymałam się przy pomniku upamiętniającym śmierć hrabiego Witolda Skórzewskiego podczas polowania w 1912 roku.
Z wycieczki wróciłam z kilkoma kilogramami czereśni z przydrożnych drzew. Sama nie mogłam owoców dosięgnąć, ale panowie, którzy przejeżdżali obok samochodem, zatrzymali się i bezinteresownie dla mnie ich narwali, wchodząc na drzewa. Zatrzymałam się, żeby trochę sobie podjeść, a skończyło się na tym, że wracałam do domu z dwoma siatkami przepysznych czereśni. :D
niedziela, 21 czerwca 2015
Hanko
Wakacje tuż, tuż, a przed nimi wyskoczyliśmy jeszcze z Mateuszem z Helsinek na jeden dzień do Hanko. To małe miasteczko położone jest 130 km na zachód od stolicy na małym połwyspie, który jest najbardziej wysuniętym na południe fragmentem kraju.
Miasto powstało dopiero w drugiej połowie XIX wieku i pod koniec tego stulecia ze względu na przyjazny klimat zaczęło pełnić funkcje senatorium dla rosyjskiej arystokracji. Znane jest także z tego, że to stąd Finowie udawali się statkami na emigrację do Ameryki Północnej.
Największym atrybutem Hanko są piaszczyste plaże (w Finlandii rzadkie), ale na razie jest za wcześnie na kąpiele w Bałtyku. Wczoraj chcieliśmy zobaczyć miasto i wybrzeże. Wjechaliśmy windą na wieżę ciśnień, z której rozciągają się łądne widoki na okolicę, zajrzeliśmy do kościoła luterańskiego, spacerowaliśmy, przechodząc koło XIX-wiecznych drewnianych willi, zjedliśmy obiad w restauracji na wyspie i tak minęło nam 5 godzin. Stwierdziliśmy, że do Hanko będziemy musieli jeszcze pojechać, ale w sierpniu, żebyśmy mogli skorzystać w pełni z uroków miejscowości, i na dłużej, abyśmy mogli tez popłynąć statkiem na wyspę Bengtskär, na której znajduję się ciekawa latarnia morska.
Miasto powstało dopiero w drugiej połowie XIX wieku i pod koniec tego stulecia ze względu na przyjazny klimat zaczęło pełnić funkcje senatorium dla rosyjskiej arystokracji. Znane jest także z tego, że to stąd Finowie udawali się statkami na emigrację do Ameryki Północnej.
Największym atrybutem Hanko są piaszczyste plaże (w Finlandii rzadkie), ale na razie jest za wcześnie na kąpiele w Bałtyku. Wczoraj chcieliśmy zobaczyć miasto i wybrzeże. Wjechaliśmy windą na wieżę ciśnień, z której rozciągają się łądne widoki na okolicę, zajrzeliśmy do kościoła luterańskiego, spacerowaliśmy, przechodząc koło XIX-wiecznych drewnianych willi, zjedliśmy obiad w restauracji na wyspie i tak minęło nam 5 godzin. Stwierdziliśmy, że do Hanko będziemy musieli jeszcze pojechać, ale w sierpniu, żebyśmy mogli skorzystać w pełni z uroków miejscowości, i na dłużej, abyśmy mogli tez popłynąć statkiem na wyspę Bengtskär, na której znajduję się ciekawa latarnia morska.
Subskrybuj:
Posty (Atom)